Cobra651
Administrator
Dołączył: 30 Mar 2010
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kędzierzyn-Koźle
|
Wysłany: Nie 23:22, 20 Mar 2011 Temat postu: DMŚ raport |
|
|
Ponieważ już troche czasu mineło od DMŚ może coś skrobnę w końcu od siebie.
Pierwszego dnia dostaliśmy na dzień dobry cięzki paring Zryw palestyny, z 3 ciśnieniowcami. Postanowilem wziąść na siebie VC i zagrałem sobie z Big Bossem.
Strzelanie nie przypasiło mi ustrzeliłem mu wszystkie fellbaty, ale w kombacie zjadlem niemal wszystkie ghule do 5 tury, dopadłem równiez dwóch bohaterów, zapowiadał się remis 10:10. Pech chciał jednak że jestem uczciwy i przypomniałem sobie pod koniec tej tury o panice na moich PG, którzy oczywiście uciekli bo moje WL spadly. Na szczeście zebralem ich w następnej turze, tylko poto by wpaść pod koła jego Black kniightów z generałem. Zatem w ciągu 2 tur zrobiła się maska w plecy.
Cały team miał podobnie, ehh.
Drugi Paring i Gamblers Beta.
Wypadły u mnie szczury z którymi się nie boje grać. Mój przeciwnik był mega pewny siebie, ale miało się to na nim zemścić Ustawiłem się w rogu jak krasnolud i czekałem (na górce znajdowały się dwa klocki łuczników) chronione od flanek przez WL i PG. On zaczynał i jego strzelanie mu podeszło. W pierwszej turze chciał rzucić 13, ale ja odpaliłem niszczarkę i udało się zjadłem mu ten czar. Wiedziałem że jest już okey. W następnych turach czekałem na jego podejście. Łucznicy społowili Abominacje do połowy, WL zjadły dwa klocki slajwów i DW
ale najlepsze miało nadejść. Jeden klocek łuczników z brzytwą zmagał się z hordą Monków, przerali walkę i uciekli(ale nie zostali zagonieni), zebrałem ich w następnej turze. Monki wraz z abominacją wbili się od boku w PG, o dziwo ci ustali zdałem wszystkie wardy i zabiłem abominajce. W następnej turze wpadłem resztką z klocka luczników na jego tyly a z boku zaszarżowałem drugim. Wygrałem walkę i monki spadły. Jego magia bolala mnie do 5 tury, bo wtedy rzucił ifkę na plage i ściągnął mi pół klocka WL , ale na tabelce wypadła 4 i srru grey seer poleciał wpizdu. Pod koniec zostały mu tylko dwa klocki które nie zrobiły nic bo tak go wymanewrowałem. 15:5 dla mnie , ale reszta teamu 3 maski i prawie remis.
Trzecia walka i dostajemy baja, więc pojechaliśmy spać .
Drugiego dnia przeciwnik byl lekko nieprzytomny i powiedział po paringach że idzie kupic piwo, czekaliśmy na niego i jego kolege 40 min, ehh ale pozwolilismy im grać. Ja miałem VC. Ta bitwa mnie mega wkurwiała, nic nie wyszło ani magia ani strzelanie i dostałem łupnia. znowu maska. Co ciekawe wygrał nasz kolega od orków.
Największym zaskoczeniem był jednak drugi baj. Powiedzieliśmy spoko, bo nie jestsmy ciśnienowcami i pojechaliśmy do domu (ostatni nie bylismy ;p). Myśle że jak team będzie bardziej ograny to będzie u nas lepiej
Post został pochwalony 0 razy
|
|